wtorek, 18 września 2012

Excipit 2

Obudziły mnie nieśmiałe promienie przenikające do sypialni,
na zegarku była godzina 6:00 najwyższy czas wstać. Wzięłam szybki prysznic i w szlafroku zeszłam do salonu żeby napić się kawy, którą skrzaty z Hogwartu zawsze dla mnie robiły. Szok jaki przeżyłam nie są w stanie opisać jakiekolwiek znane mi słowa, niemoc jaka mnie ogarnęła była na tyle mocno, że musiałam podtrzymać się poręczy.
W MOIM salonie, popijając MOJĄ kawę siedział sam Draco Malfoy! Kiedy mnie zauważył zrobił to co robił niegdyś codziennie, uniósł jedną brew i szyderczo się uśmiechnął. Tak więc znowu się zacznie, wojna wisi w powietrzu.

-Dobra kawa chyba będę częściej Cię odwiedzał Granger.

Stałam jak wmurowana, nie mogłam zrobić kroku do przodu, ani też uciec. Jak on tu wszedł? Jak widać o to wcale nie tak trudno. Nagle przypomniałam sobie, że mam na sobie tylko szlafrok. Mimo to nadal stałam w miejscu, a on świdrował mnie spojrzeniem. Dokładnie kawałek po kawałku badał wzrokiem moje ciało. W końcu wstał i podszedł do schodów, stanął naprzeciw mnie. Chyba na ten czas przestałam oddychać.

- Dobrze, że się boisz. Teraz mam okazję odpłacić się za to, że mnie zdradziłaś. Mugolska szmato i to z tym durniem Weasleyem, sądziłaś że się nie dowiem? -Chwila ciszy, zawzięcie piorunował mnie wzrokiem, nadal nie oddychałam. -Ach tak o mało zapomniałem... tak mi przykro, że poroniłaś.- Zbliżył się jeszcze bardziej. - Nienawidzę cię -Ostatnie zdanie wyszeptał mi do ucha, jego słowa były jak sztylety, czekałam aż coś zrobi, strach mieszał się z przerażeniem. Zrobił krok w tył już miał wyjść kiedy niesamowicie szybko zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Teraz mógł wyjść. Dźwięk zamykanych drzwi uwolnił łzy, opadłam na schodek, usilnie trzymałam się poręczy przyciskając do niej klatkę która drżała. Poznałam prawdę, Narcyza okłamała swojego jedynaka, tylko jedno nie daje mi spokoju... Nie wiem jak mógł uwierzyć, że ja i Ron... To było straszne płakałam jak opętana, dusiłam się łzami, miałam problemy z oddechem lecz wiedziałam, że najgorsze dopiero przede mną.

***

Minął tydzień.

Od Harrego i Rona nie dostałam żadnego znaku życia, wiedziałam że nic im nie jest ponieważ "Prorok Codzienny" rozpisywał się na ich temat dość często. Czekam aż oni sami odezwą się do mnie, chyba na to zasługuję po ostatnich wydarzeniach.

Co do pana z Ministerstwa mam tu na myśli Dracona hmm... Ciężko cokolwiek powiedzieć unikam go jak ognia. Jem u siebie, albo o innej porze niż on. Nie był jeszcze na moich zajęciach co napawa mnie strachem. Nie wiem czy nie chce doprowadzić do mojego zwolnienia. Jeśli tak? Wrócę do dawnego życia w paskudnej klitce w Londynie, pisząc mało znaczące teksty do Proroka, zaś wieczory spędzać będę samotnie w brudnym barze. Nie mogę na to pozwolić! Kocham Hogwart i wiem, że to moje miejsce nie pozwolę sobie tego odebrać bo Malfoy jest rozżalonym egoistą, któremu wydaje się, że został niesprawiedliwie skrzywdzony. Usiadłam w bibliotece tam gdzie zawsze pod ostatnim regałem, tylko jedna zielona lampka była zapalona. Tak jak zawsze, tak jak wtedy...

-Po co tu przyszedłeś? -Zapytała zdenerowana.
- Żeby w końcu zobaczyć jak tu jest. -Odparł krótko i uśmiechnął się ironicznie. Byli sami, zresztą nic dziwnego pora nie była wczesna. Ona starała się nie zwracać na niego uwagi, czytała i pisała naprzemian, wciągnął ją świat historii magii, lecz nie na tyle by nie czuć spojrzenia stalowych oczu błądzących po jej ciele. Nie wytrzymała! Podniosła wzrok, on tylko na to czekał dźwignął się z miejsca prawie bez szmeru, pochylił się nad stołem i zrobił to na co miał ochotę, pocałował dziewczynę. Trzymał ją w ramionach, przytrzymał w talii, wpijał się w jej wargi jakby była requiem, zaciągał się jej zapachem, nie mógł przestać. Pocałunków było wiele lecz każdy inny, jeden romantyczny, drugi delikatny, kolejny pełen pożądania, nie wiadomo co się z nimi działo lecz chyba oni sami nie chcieli tego wiedzieć. Malinowe usta, jasna skóra, zapach trawy, długie kręcone włosy, zimne dłonie...
- Skończ z tym! Bo przysięgam, że jeśli nie ty to ja... -Wiele razy, tak wiele razy słyszeli to nawzajem od siebie. Lecz nie potrafili odwrócić się i odejść, choć próbowali nie jeden raz. Ona i on wiedzieli, że to nierozsądne, wiedzieli że źle wybrali, te światy się nie łączą w żaden możliwy sposób. Ich spotkania odbywały się potajemnie, ich rozmowy nie trwały wiecznie. Musieli bardzo się pilnować by na siebie nie patrzeć, by przypadkiem się nie dotknąć wiedzieli, że nie mogą przyciągnąć uwagi innych. Nie potrzebowali rozgłosu, to tylko niepotrzebne komplikacje. Może nie byli gotowi na takie poświęcenie, jednak pewne jest jedno, kochali się.

Wracając do swojej wieży mijała zaspane portrety, niektóre zaczepiały ją lecz wyspacjalizowała się w ignorowaniu ich. Naszła ją ochota na dłuższą kąpiel, miała do dyspozycji piękną łaźnię na czwartym piętrze. Udała się tam, gdy tylko weszła poczuła ciepło i zapach lawendy. Idealne do odpręzenia się i relaksu. Leżała na wodzie, było to możliwe dzięki sporym rozmiarom wanny, a właściwie małego basenu. Rozpuściła włosy aby luźno unosiły się na powierzchni, zamknęła oczy i wyobraziła sobie, że znowu ma siedemnaście lat, jest wolną marzycielką o szerokich perspektywach. Hermiona czuła, że pewne rzeczy w życiu ją ominęły, jakby przeskoczyła jakiś etap, nie wiedziała jaki. Może gdyby nie ta historia z Draconem... Myślała o swoich znajomych z Gryffindoru, o ich życiu. W szkole byli jak ona, no może nie do końca jak ona, nie mieli tylu przygód. A co się działo z nimi po ukończeniu Hogwartu? Poszli do pracy głównie w Ministerstwie Magii. Gdy mieszkała w Londynie nie często ich spotykała, ale Harry opowiadał o wspólnych wypadach do pubów, na lunch, a nawet do mugolskiego kina. Więc gdy ona spędzała najtrudniejsz chwile swojego życia ci ludzie po prostu dobrze się bawili i pracowali. Hermiona stała się martwa dla żywych, sama się odizolowała. To mógł być ten brakujący element układanki. Musi wreszcie zacząć żyć, ale tak naprawdę, oddychać pełną piersią i czerpać radość, poznawać nowe rzaczy, nowych ludzi, może w końcu się zakochać... Otworzyła oczy. Wyszła z wody i za pomocą zaklęcia osuszyła się. Gdy wreszcie dotarła do swojej alkowy, padła na łóżko wyczerpana, zasnęła od razu. Jednak jej sen nie trwał długo po chwili przebudziła się, słyszała jakieś głosy i dźwięk skrzypiącej podłogi dochodzący z dołu. Ledwo przytomna wstała i chwiejnym krokiem wyszła zobaczyć kto tak hałasuje. Stojąc u szczytu schodów zobaczyła Malfoya, który stał z butelką alkoholu w dłoni, miał na sobie pogniecioną koszulę i podwinięte spodnie co dawało dziwny efekt, wpatrywał się w zdjęcia stojące na kominku. Po chwili i on ją dostrzegł.
- Piękne zdjęcie. Chyba z Paryża -Powiedział łamiącym się głosem. Zeszła na dół, serce waliło jej jak młotem. Nie była pewna co ma zdrobić, czy może do niego podejść? Stał tak blisko odruchowo poprawiła koszulę nocną- prezent od rodziców z wakacji.
- Draco co tutaj robisz? -Zapytała nieśmiało, wiedziała że był pijany i musi uważać na słowa, w takim stanie był nieprzewidywalny. Stał nieruchomo głos Hermiony otulił go swoją ciepłą barwą, było mu tak dobrze.

- Zapomniałem hasła do siebie. Chcę tu zostać na noc. -Słowa nie przychodziły mu z łatwością, więc wziął łyk z butelki. Nie było sensu awanturować się chociaż nie chciała
, aby został w jej wieży. Stała tak jeszcze chwilę wpatrując się w rozbiegane, stalowe oczy.
- Dobrze tym razem możesz zostać, przyniosę Ci pościel.

- Chcę spać z tobą. -Upierał się.

- Nie bądź dziecinny, zostań tutaj zaraz wrócę
.
- Nie wrócisz.

Nie wiedziała co ma na myśli, zabrała mu butelkę i zdjęcie, wziął jej starą fotografię zrobioną w uroczej kawiarence, roześmiane oczy, drobne piegi, burza kręconych włosów, dawne czasy bardzo odległe. Dracon dał wreszcie za wygraną, usiadł na kanapie i zasnął. Hermiona rozpaliła ogień w kominku i poszła po obiecaną poduszkę i kołdrę. Otuliła go opiekuńczo, gdy wsadziła mu pod głowę poduszkę obudził się, patrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem, miał ochotę wciągnąć ją na spoczynek utulić w ramionach i zasnąć przy niej. Lecz nie zdobył się na żaden gest, ta kobieta to zdrajczyni takimi jak ona pogardza się, nie jest godna całować jego stóp, a co dopiero ust. Wróciwszy do sypialni zamknęła drzwi na klucz, tak jak dawno temu zamknęła przed nim serce.

 _________________________________________________________________________________ 
Moi drodzy blogspot szwankuje, więc przepraszam za wszelkie błędy i niedogodności. Postaram się jak najszybciej wszystko poprawić.Pozdrawiam ;-)

sobota, 25 sierpnia 2012

Excipit 1

Pakowałam się tak szybko, że zaczęłam się zastanawiać...
Skoro nie jestem do niczego przywiązana to dokąd tak pędzę?
Nie ma miejsca, którego żal by było opuszczać, będę tęskniła za Harrym i Ronem jedynymi bliskimi osobami. Czasem jeden z nich mówił mi, że jestem po prostu zagubiona, ale wkrótce odnajdę własną drogę. Wkrótce czyli kiedy? Oni nie znali na to odpowiedzi, co najgorsze ja nie znałam odpowiedzi.
Po raz ostatni spojrzałam na pokój i pożegnałam się z pustką.
Na dole czekali przyjaciele, nie wyglądali inaczej niż zwykle. Harry Potter z kilkudniowym zarostem, w spłowiałej koszulce i starawych spodniach, poprawił okrągłe okulary, które przynajmniej raz w tygodniu musiałam reperować. Rudy mężczyzna obok badawczo mi się przyglądał, prawie słyszałam jak w głowie układa mowę pożegnalną, jednak zamiast niej usłyszałam
- Powodzenia Hermiono, odwiedzimy cię gdy tylko się zaaklimatyzujesz.- Po czym spuścił głowę , a wzrok wbił w podłogę. No cóż krótko, zwięźle i na temat. Po tym jakże osobliwym pożegnaniu teleportowałam się do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

***
Minęło już pół roku, kto w to uwierzy?! Jestem jak nowo narodzona, energia szkoły przepełnia mnie w całości. Tak dobrze znane mi klasy, dormitoria, biblioteka,  Wielka Sala, błonia,  Zakazany Las. Nawet nauczyciele w większości pozostali ci sami zmieniły się jedynie  twarze uczniów , w niektórych rozpoznaję dawną siebie. Zauważyłam, że lubię porównywać obecną młodzież do tej z przed lat. Są tacy, którzy zachowaniem przypominają Harrego, Rona, Ginny, bliźniaków Weasley...
Każdy dzień sprawia mi wiele przyjemności, mam po co budzić się, sprawdzać prace,  myśleć  nad nowymi zajęciami, nie czuję zmęczenia tylko szczęście i spełnienie, nawet teraz kiedy minęło półrocze i szykują się SUMY. Przeniesiono ich termin z niewyjaśnionych przyczyn, lecz żaden z nauczycieli nie ośmielił się zgłosić sprzeciwu do dyrektor McGonagall.
 Moi przyjaciele regularnie mnie odwiedzają, znowu potrafimy rozmawiać godzinami, przesiadywać w Trzech Miotłach, a czasem w Dziurawym Kotle. Często opowiadają o najważniejszych wydarzeniach w Londynie, ostatnio też wspomnieli, że szykują się małe zmiany w Hogwarcie lecz nie wiedzieli nic konkretnego na ten temat. Patrzę na nich i za każdym razem staram się zapamiętać każdy szczegół, dostrzec zmiany jakie w nich zachodzą. Harry ostatnio schudł twierdzi, że to przez nadmiar pracy. Jednak ja wiem, że to coś innego, znam go nie od dzisiaj. Coś się stało, jednak jeśli nie chce o tym mówić nie mogę naciskać. Co do Rona jest ciągle taki sam, radosny i niezorganizowany. Mówił, że poznał kogoś i być może niedługo przedstawi ową długonogą blondynkę swoim przyjaciołom. Jestem nienaturalnie ciekawa kim ona jest... Nie pomyślcie, że czuję coś do Rona tylko po prostu... Przyzwyczaiłam się do tego, że to zawsze mnie adorował.
Kolejne dni mijały w stałym tempie. Aż do piątku, kiedy to każdy z nauczycieli dostał wezwanie do gabinetu dyrektora. Było to nie lada sensacją, cały dzień mówiono tylko o tym. Sama byłam niemniej podekscytowana niż wszyscy, gdy w końcu zegar wybił 5 po południu całe grono nauczycielskie zebrało się w wyznaczonym miejscu. Tak jak zawsze profesor Minerva zaczynała bez zbędnych niuansów. Weszła do środka stanęła naprzeciw nas i otworzyła zebranie.
-Witam i dziękuję za przybycie. Sprawa jest niecierpiąca zwłoki. -Oświadczyła lodowatym tonem, po czym mówiła dalej. -Ministerstwo Magii chce sprawdzić poziom i przystosowanie szkoły, jakby nie wiedzieli że Hogwart doskonale prosperuje...- Dodała nieco ciszej.
- Tak więc przysyłają do nas na miesięczny pobyt swojego człowieka co ciekawe jest nim sam pan Draco Malfoy. Nie wiem jak mam się do tego odnieść więc proszę was o cierpliwość i godne przywitanie naszego gościa. Wypełniajcie swoje obowiązki jak zawsze, a nie będziemy mieli się czego obawiać. To wszystko, dziękuję za uwagę.
Byliśmy w głębokim szoku, nikt nawet się nie poruszył, a dyrektorka wyraźnie skończyła zebranie. Jako pierwsza się otrząsnęłam i powędrowałam do wyjścia. Schodząc po kamiennych schodach nie mogłam złapać oddechu, nie zorientowałam się kiedy zaczęłam biec. Kilka pięter do góry, wieża po lewej, Sowiarnia.  Starym i brudnym piórem napisałam wiadomość do Harrego i Rona. Miałam złe przeczucie, że obaj doskonale o wszystkim wiedzieli dużo wcześniej, ale z jakiś przyczyn nic nie powiedzieli. Kiedy sowa odleciała otworzyłam szerzej okno by zaczerpnąć powietrza. On tutaj?! Wszyscy tylko nie ON! Jak to mogło się stać. Nie pamiętam nawet czy McGonagall powiedziała kiedy przybędzie. Pewnie w niedzielę w końcu soboty są od tego żeby wyjść na miasto po nową "zdobycz".
Spotkanie po latach... Jak mam się niby zachować wobec niego? Zawsze byłam profesjonalistką, ale czy teraz będę potrafiła? Nie spałam całą noc, czekając na to aż się ocknę, a wszystko okaże się jedynie sennym koszmarem, nic podobnego się nie stało.
Weekend minął zabójczo szybko choć starałam się nie myśleć o nadciągającej wizycie Dracona nie dawało mi to spać po nocach, Harry i Ron też nie ułatwiali sprawy nie odpisali na mój list oraz na kolejne pięć innych, wyraźnie się czegoś obawiali. Teraz w niedzielny wieczór stałam na progu wieży z zegarem, a w moich rękach spoczywał stary prezent od Minervy. Nawet jeśli będę odwlekała ten moment nic nie zmienię. Nie zrobię kroku na przód, innym też na to nie pozwolę ciągle poruszając się w czasie. Schowałam do kieszeni trenczu małą klepsydrę, wzięłam kilka głębokich oddechów ... Postanowione zostanę w szkole i stoczę walkę z własnymi demonami. Potrzebowałam jeszcze trochę czasu żeby się pozbierać, usiadłam na zimnej posadzce i głęboko się zamyśliłam. Minęło tyle czasu od tamtego pobicia, nasze dziecko miałoby już prawie 4 lata... Za sobą usłyszałam głuchy stukot obcasów, to dyrektor McGonagall.
- Wreszcie panią znalazłam panno Granger. -Powiedziała podchodząc do barierki, wyminęła mnie ale nie zaszczyciła nawet krótkim spojrzeniem. Niezgrabnie podniosłam się z podłogi i stanęłam obok niej patrząc na rozpościerający się krajobraz.
- Dlaczego ? -W moim niezwięzłym pytaniu kryło się wiele innych, dlaczego mnie szukała, dlaczego on tutaj przybędzie, dlaczego do tego dopuściła?
-Hermiono próbowałam Merlin mi świadkiem próbowałam sprawić by przydzielono nam kogoś innego, na nic moje słowa Minister się uparł. Nie wiem nawet na jak długo zostanie, obecnie wiemy o miesięcznym pobycie ale nie mogę zagwarantować, że jego wizyta w Hogwarcie się nie przedłuży. Zdaję sobie sprawę jakie to musi być dla ciebie bolesne...
-Doprawdy? Skąd możesz wiedzieć jak to jest? Przez Malfoyów straciłam dziecko, nie wiem nawet czy jego matka powiedziała mu, że byłam w ciąży. -Nie chciałam patrzeć jej w oczy, ale czułam na sobie wzrok Minervy tak uparcie się we mnie wpatrywała...
- Więc ...Dracon on, on nie wiedział o dziecku. -Wydusiła z siebie to niezbyt długie zdanie, nigdy nie słyszałam żeby dyrektorka miała tak poważne problemy z mówieniem. Spuściłam głowę tak, że z mojego koka wysypało się kilka pasemek niesfornych włosów, stałyśmy  w ciszy. Przez chwilę jeszcze milczałyśmy po czym objęła mnie ramieniem jak dobry duch.
 Nie płakałam tamtego wieczora, wróciłam do sypialni usiadłam przed własnym kominkiem na kanapie obitej szkarłatnym materiałem i rozglądałam się. Nie pamiętam skąd je wzięłam, albo  gdzie kupiłam ale zrobiło się tu pełno moich prywatnych rzeczy, zdjęcia przyjaciół i rodziny, lampa, świece, biurko, dywan, szafki pełne ksiąg. Teraz mogłam powiedzieć, że mam swoje miejsce i chciałam żeby tak pozostało bez względu na wszystko, dopiłam ostatni łyk i tak zimnej już herbaty, weszłam po schodach do sypialni chwilę później zmęczona ciężkim dla mnie weekendem poszłam spać. Nie chciałam uczestniczyć w komitecie powitalnym Malfoya, który miał zjawić się w porze kolacji.
Witam!
Zapraszam na bloga o tematyce Dramione.
Jeszcze nie bardzo orientuję się w tym "blogowaniu",
jednak mam nadzieję że szybko ulegnie to poprawie.
Pisałam kiedyś w Onecie, ale niestety nie chciał on ze mną współpracować,
 więc przeniosłam się tutaj.
Mam nadzieję, że spodoba się wam moja własna wersja DH.



                   Pozdrawiam